czwartek, 26 grudnia 2013

Prolog: Uciekinier




I znów tu byłem. W Asgardzie. Ale tym razem nie jako książę, tylko jako ten gorszy, przegrany. Nie chodziłem po królestwie, lecz byłem zamknięty i przykuty łańcuchem do podłogi jak jakieś dzikie zwierzę. W celi, w której mnie więziono nie było nawet okna. Jedyne źródło światła stanowiła paląca się na korytarzu i widoczna przez kraty pochodnia.

"Miałeś wrócić do Asgardu i odzyskać tron, a tymczasem gnijesz tu w więzieniu". Takie myśli chodziły mi po głowie przez właściwie cały czas. "Przywleczono cię tu zakutego w kajdany blokujące magię jako poniżonego, upadłego boga". Nie mogłem tego znieść, ta świadomość doprowadzała mnie do obłędu. To było po prostu okropne. Te wszystkie porażki, poniżenia, upokorzenia wracały do mnie w tym miejscu tak wyraźne, że czułem, jakbym znowu w nich uczestniczył. To, co zgotowała mi moja "rodzina", znajdowało się poza granicami przyzwoitości.

Nie wiem, po jakim czasie, ale doszedłem do wniosku, że ciągłe myślenie o tym pokazuje innym moją słabość. A ja, JA nie mogłem dopuścić, żeby ktokolwiek to widział. Zapadłem w stan przymusowej wegetacji. Powoli docierało do mnie, że właśnie o coś takiego chodziło Odynowi i Thorowi. Żebym psychicznie przestał istnieć.

Pewnej nocy coś jednak się wydarzyło. Właśnie próbowałem zasnąć, kiedy zobaczyłem w odległości około dwóch metrów ode mnie jakieś tajemnicze błyski. Myślałem, że mam halucynacje przez to długotrwałe zamknięcie. Potrząsnąłem głową i zamknąłem oczy. Ku mojemu zdziwieniu, gdy je otworzyłem, zobaczyłem jakąś dziewczynkę. Miała czarne spodenki do kolan, zieloną bluzkę i długie, poplątane włosy. Z ulgą zauważyłem, że były dłuższe od moich. Czyli nie siedziałem w tym miejscu przez więcej czasu , niż trwało jej niewątpliwie krótkie dotąd życie. Chyba musiała właśnie się obudzić. Wiedziałem to na podstawie moich obserwacji poczynionych w Midgardzie. Tamci nigdy nie wyglądają ładnie, gdy wstaną z łóżka. Poczochrani, z przymrużonymi i podkrążonymi oczami. Mimo woli pomyślałem, że to dziecko ma w sobie coś ujmującego, co kazało człowiekowi powiedzieć "Idź już spać, aniołku".

Ale najbardziej zaskoczył mnie fakt, że ona nie spała. Była w pełni świadoma tego, co robi. Siedziałem oparty o ścianę i gapiłem się na to dziecko nie wiedząc, jak zareagować. Nie chciałem jej wystraszyć, bo była pierwszą osobą od wielu lat, która prawdopodobnie dobrowolnie przebywała w moim towarzystwie. Nie przeraził jej mój widok, choć zapewne wyglądałem jak ostatnie straszydło. A co było jeszcze dziwniejsze, to ja czułem, że od tej nędznej istoty zależy moje życie. Szkoda, że miałem zaszyte usta, bo nie mogłem nawet jej spytać jak ma na imię.

To, co działo się chwilę później całkowicie wyprzedziło moje oczekiwania. Myślałem, że tylko chwilę tu postoi, po czym zniknie stąd tak, jak się pojawiła. Ale ona chyba nie chciała znikać. Nie wiem, czemu, ale gdy zrobiła krok w moją stronę, przycisnąłem się trochę bliżej do ściany. Bałem się jej, mimo, że nic mi jeszcze nie zrobiła. Gdy już nie mogłem odsunąć się od niej dalej, usiadła koło mnie po turecku i powiedziała "Nie bój się. Przecież jesteś ode mnie większy".

Gdyby nie szwy przy ustach, uśmiechnąłbym się po raz pierwszy od dłuższego czasu. Ta mała była doprawdy rozczulająca. Jedyna osoba, która wzbudziła we mnie pozytywne emocje.

Popatrzyła na moje włosy. Chyba wyglądały jeszcze gorzej niż jej. odgarnęła mi je z czoła.

"Tak lepiej" powiedziała. Głupie nici! Przeklinałem je nieraz, ale tym razem poczułem do nich szczególną nienawiść. Mimowolnie szarpnąłem się wściekle, na co mała odsunęła się, najwyraźniej przestraszona i pełna obaw o słuszność tego, co robi. Nie mogłem jednak dopuścić, żeby stąd zniknęła Nie miałem jak jej spytać, po co tu jest, nie mogłem powiedzieć, że nie jest tu bezpieczna, nawet podziękować jej za okazane mi wsparcie. Ile ona miała lat? Sześć? Siedem? A może osiem? Chyba, że pięć... W każdym razie nie zachowywała się jak dziecko. Gdy Sif była w jej wieku, na pewno nie była tak zrównoważona i na tyle odważna, żeby wybrać się do lochów. Właściwie to nikt z nas taki nie był.

Coś odwróciło moją uwagę od tych rozmyślań. Przyjrzałem się bliżej tej dziewczynce. Jakiś mały promyk światła padający od pochodni obił się od czegoś, co nosiła na złotym łańcuszku zawieszonym na szyi. Zdjęła wisiorek i sama przyjrzała mu się bliżej. Wtedy dotarło do mnie, że to mały, złoty kluczyk. Po co jej to? I czemu go zdjęła? Przecież do niczego jej się nie przyda pomyślałem.

Nie wiedziałem, czy to z nią, czy ze mną jest coś nie tak. Albo ta mała myślała, że rozkuje mnie tym kawałkiem metalu, który miała w ręce, albo ja miałem jakieś zwidy. Spojrzała na kajdany, którymi byłem przykuty do kamiennej podłogi. Potem jeszcze raz popatrzyła na kluczyk. Wreszcie chwyciła go inaczej. Czułem, ze może jest dla mnie jakaś nadzieja, więc odsunąłem się od

ściany na tyle, żeby umożliwić jej próby uwolnienia mnie z tego więzienia. Chyba to, co było najlepiej odczuwalne z jej strony, to była... Litość? Współczucie? Nie miałem pojęcia, ale po coś pojawiła się w tym lochu, w środku nocy, i chciała, a przynajmniej miałem taką nadzieję, oszczędzić mi dalszych cierpień.

Zaczęła coś majstrować przy kleszczach, które były zaciśnięte na moich nadgarstkach. Siedziała tak chyba z pięć minut, kiedy nagle coś w zamku zaskoczyło, szczęknęło i po chwili - sam nie wierzyłem własnym oczom - byłem, byłem... wolny. Prostym, niewerbalnym zaklęciem sprawiłem, że te obrzydliwe szwy znikły, a gdy odwróciłem się, żeby podziękować tej małej za to, co zrobiła... już jej nie było. "Śpij dobrze" wyszeptałem bardziej do siebie niż do niej.

Tylko gdzie teraz miałem się udać? Na pewno nie do Jottunheimu. Zginąłbym o wiele bardziej bolesną śmiercią, niż tu. Midgard? Odpada. Za dobrze mnie tam znają. Ale na szczęście, podczas mojej długiej tułaczki po kosmosie, poznałem jeszcze jedno miejsce. Dziesiąty świat, którego istnienia moi wrogowie nawet nie podejrzewali.

Zostawiłem za sobą znienawidzony loch i długie, zmarnowane lata mojego życia. Przeniosłem się o miliony lat świetlnych od wszystkich, którzy mogliby ruszyć za mną w pościg. "Tu mnie nie znajdą. Już nigdy" powiedziałem, po raz pierwszy od tak długiego czasu oddychając świeżym powietrzem.


~~~~~~~~
 
I jak? Podobało się? C:

Tak na dobry początek




No więc... Cześć C:
Na sam początek powiem, że to nie jest fanfik tylko o Lokim. Jest on po części pisany na podstawie jeszcze jednej książki; dokładniej serii „Ewilan z dwóch światów” Autorstwa Pierre'a Bottero. Kiedyś była to moja ulubiona seria, świat storzony przez autora jest bardzo fajnie i interesująco zarysowany, ale jednak tylko ZARYSOWANY. Nic więcej. A kiedy wpadłam na pomysł jednej sceny, wiedziałam, że muszę ten świat 'dorysować'. W każdym razie radzę Wam ją przeczytać. Nie tylko ze względu na lepsze rozgarnięcie w treści 'Bransoletki', ale również dlatego, że [moim zdaniem] są to całkiem fajne książki. Każdą z nich przeczytałam w trzy, cztery godziny...? Chyba nawet mniej. Trzy części. Trzy wieczory. Trzy dni. Ewentualnie jeden dzień, jeśli Was wciągnie :D

Sprawy trochę-bardziej-organizacyjne. Nie cierpię tego, ale wydaje mi się, że muszę Wam [i przy okazji sobie XD] wyjaśnić parę rzeczy.

Nie wiem, na ile często uda mi się wstawiać nowe rozdziały, zważywszy na to, że mam tylko około 50 stron zapasu. To oznacza, że muszę w dość szybkim tempie dopisywać nowe, żeby z moją manią zmieniania prawie wszystkiego, co przedtem napisałam, wyrobić się z ich 'ogarnianiem' XF Ale będę się z tym wyrabiać, bo pisanie bloga jednak do czegoś zobowiązuje, goddammit! Nowy rozdział [ewentualnie rozdziały] powinien pojawiać się średnio co tydzień/półtora tygodnia.

W porywach od trzech dni do dwóch tygodni w każdym razie C:<

Co do komentarzy... Nie bójcie się komentować starszych rozdziałów, jeśli chcecie. Czasami tak mam, że czytam jakiś zajefajny rozdział, ale trochę głupio komentować, bo jest już ze dwadzieścia więcej. Nie martwcie się tym! :D Jeśli macie jakieś przemyślenia dotyczące któregokolwiek z rozdziałów, skomentujcie to właśnie tam. To mogę Wam obiecać: będę czytać i w mirę możliwości odpowiadać na WSZYSTKIE KOMENTARZE C:

I proszę Was, jeśli nie podoba Wam się to, co piszę, po prostu mi to powiedzcie w jakiś bardziej sensowny sposób niż bezmyślne hejty. Jestem przyzwyczajona do krytyki, ale wolałabym, żebyście, jeśli coś się Wam nie podoba, zaproponowały, co mam poprawić, żebym wiedziała, o co Wam chodzi. Mimo wszystko mam nadzieję, że do takich sytuacji nie będzie dochodziło zbyt często C:

Muzyka: Na pewno będziecie mogły posłuchać przy każdym z rozdziałów! To Wam akurat gwarantuję. Po prostu muzyka odgrywa tu zbyt ważną rolę, żeby ją pominąć. Czasami podrzucę też linki do innych fajnych piosenek niekoniecznie związanych z rozdziałem. Tak po prostu :) w ramach rozszerzania muzycznych horyzontów XD

Aha, czytelnia jest dopiero w budowie, więc nie martwcie się, jeśli komentowałam Wasze blogi, ale ich tu jeszcze nie dodałam.

Gdybyście miały jakieś pytania odnośnie fabuły, bohaterów czy czegokolwiek innego śmiało pytajcie w komentarzach C: Pozwolę sobie nie odpowiadać na pytania, które uznam za nieodpowiednie, okay?

To chyba byłoby na tyle.

Na dobry początek dodaję Prolog w pakiecie C:

Pozdrowienia dla wszystkich,

Saskia >_>